80. rocznica akcji pod Górą Baranowską

1. Niektóre akcje na szosach kończyły się inaczej niż ta na Górze Baranowskiej. Na zdjęciu niemiecka ciężarówka spalona w lipcu 1943 r. pod Szydłowcem przez Zgrupowania Partyzanckie AK „Ponury”.

Przedstawiciele okupanta rzadko zapuszczali się w gęstwinę polskich lasów, gdzie czuli się niezbyt pewnie. Najczęściej dochodziło do tego podczas podróżowania drogami przebiegającymi przez kompleksy leśne. Nie każdy jednak z takiej podróży wychodził cało. Polskie podziemie wykonało szereg zasadzek na samochody niemieckie. Wielokrotnie w celu zdobycia niezbędnego zaopatrzenia. 26 lutego 1943 r. oddział dywersyjny pod dowództwem cichociemnego ppor. Waldemara Szwieca „Robota” przez kilka godzin zatrzymywał niemieckie auta na szosie przebiegającej przez Górę Baranowską koło Skarżyska-Kamiennej.

Cichociemni por. Eugeniusz Gedymin Kaszyński „Nurt” oraz ppor. Waldemar Szwiec „Robot” trafili do Polski w ramach lotniczej operacji „Chisel” w nocy z 1 na 2 października 1942 r. Po kilkutygodniowej aklimatyzacji otrzymali przydział jako instruktorzy dywersji do Kedywu Okręgu Radomsko-Kieleckiego AK. Kaszyński pełnił funkcję zastępcy szefa Kedywu okręgu w zakresie spraw operacyjnych i wyszkoleniowych oraz nadzorował działania dywersyjne wzdłuż linii kolejowej Kielce – Częstochowa. Do zadań Szwieca należało nadzorowanie linii kolejowej Skarżysko-Kamienna – Koluszki. Skoczkowie zostali ulokowani w domu członka AK Kazimierza Starosza „Ludwika” w Ostrowie koło Michniowa.

2. Cichociemny ppor. Waldemar Szwiec "Robot".

Po przybyciu na nowy teren szybko zaczęli wykorzystywać umiejętności nabyte na kursach w Wielkiej Brytanii, szkoląc ludzi oraz aktywizując lokalne struktury podziemne. Pod koniec lutego 1943 r. na szczeblu okręgowego Kedywu podjęto decyzję o przeprowadzeniu dużej akcji zaopatrzeniowej, która miała stanowić jednocześnie chrzest bojowy dla części uczestników. 26 lutego w godzinach wieczornych 14 żołnierzy, w tym dwaj cichociemni zjawili się na Górze Baranowskiej, gdzie odcinek drogi między Suchedniowem a Skarżyskiem-Kamienną ostro pnie się w górę. Mimo że „Nurt” był wyższy stopniem oraz funkcją, akcją dowodził „Robot”. Cel uderzenia był jasno określony. Sięgnijmy do wspomnień Kaszyńskiego: Nie przyszliśmy tu, by zachwycać się przyrodą. Cel nasz jest znacznie mniej romantyczny: mamy zdobyć broń i wyekwipowanie niemieckie. Broń, buty i bielizna – to wszystko przyda się naszym partyzantom. Każdy pistolet czy choćby karabin powtarzalny jest nabytkiem niezwykle cennym. Mundur felgrau jest również nie do pogardzenia: dodasz orzełka do czapki i jest już siarczysty partyzant. Zresztą do pewnych akcji potrzebny jest mundur niemiecki w całym swoim splendorze: ze wszystkimi naszyciami, gwiazdkami, nawet swastyką.

Metoda wykonania akcji była dość prosta, lecz nad wyraz skuteczna. Po dwóch żołnierzy ukryło się w rowach po obu stronach drogi. Wystawione w obu kierunkach czujki informowały o nadjeżdżających samochodach. Jeden z akowców, powożąc chłopską furmanką załadowaną drewnem, tarasował szosę przed każdym autem. Wtedy do działania wkraczali ukryci w rowach, terroryzując pasażerów i rekwirując co potrzebniejsze materiały. Jak wspominał jeden z uczestników Hipolit Krogulec „Polek” vel „Albiński”: Pierwszy samochód osobowy jechał od Kielc. Kierowca – żandarm, widząc nietypową przeszkodę, zatrzymał wóz i wyskoczył z pięściami do furmana. Za nim jeszcze dwóch. Ale w oka mgnieniu wyskoczyło również ze swych zamaskowanych stanowisk z okrzykiem „Hande Hoch” kilku dywersantów. Zaskoczeni żandarmi nie stawiali oporu, podnieśli ręce do góry.

3. Cichociemny Por. Eugeniusz Gedymin Kaszyński "Nurt".

W pewnej odległości od miejsca akcji na leśnej łące utworzono prowizoryczny obóz jeniecki, gdzie były odprowadzane osoby wyłuskane z poszczególnych samochodów oraz przypadkowi Polacy, którzy natknęli się na zasadzkę. Każdy zatrzymany przedstawiciel okupanta otrzymywał nakaz rozebrania się do bielizny włącznie i położenia na ziemi z rękami za głową. Pod koniec akcji z kilkunastu aresztowanych Niemców powstała swoista gwiazda na zaśnieżonej polanie. Kilkudziesięciu Polaków oczekiwało w bardziej komfortowych warunkach na zakończenie akcji.

W przeciągu dwóch i pół godziny zatrzymano w ten sposób siedem samochodów. W jednym z nich podróżował dyrektor zakładów zbrojeniowych „Herman Göring Werke” ze Skarżyska-Kamiennej. Niemiec przerażony wizją rychłej śmierci z rąk „polskich bandytów” przyznał się, że wiezie ze sobą ponad 100 tysięcy złotych, które chętnie odda polskiemu „Wehrmachtowi”. Reszta zdobyczy także była niezgorsza. Jak pisał Kaszyński: Kilkadziesiąt sztuk broni, przeważnie krótkiej, choć są i poczciwe karabiny powtarzalne, amunicja, granaty, kupa korespondencji, dotyczącej spraw wojska, żandarmerii, fabryki amunicji, jest także trochę pieniędzy w różnej walucie: polskiej, niemieckiej, francuskiej, w dolarach, na ogólną sumę kilkuset tysięcy złotych; jest wreszcie rzecz o tej porze roku dla nas najważniejsza: umundurowanie, ciepła bielizna, buty. Poza tym mamy sporo dowodów policyjnych, które mogą się przydać komórce legalizacyjnej.

Wszystkie zatrzymane osoby zostały puszczone wolno. Z tym, że Niemcy otrzymali zakaz ruszania się z miejsca aż do rana. Po jakimś czasie na miejsce akcji przybyli żandarmi, jednak było już za późno. Po akowcach nie pozostało śladu. Władze okupacyjne ograniczyły się jedynie do rozplakatowania informacji o nagrodzie za wskazanie sprawców napadów. Córka Ludwika Starosza, Anna ps. „Antena” w wydanych po wojnie wspomnieniach zanotowała: Następnego dnia na budynku spółdzielni [Spółdzielnia Drzewna w Łącznej - W.K.] ukazało się obwieszczenie o całym zajściu spowodowanym przez leśnych bandytów z uwidocznioną nagrodą w wysokości 100.000 złotych przewidzianą za wskazanie miejsca ich pobytu. Gdy w dwa dni później chłopcy wrócili do domu, podnieceni i zadowoleni z siebie, zaczęliśmy się domyślać, że to było ich dzieło.

4. Pomnik koło Wielkiej Wsi.

WSPÓŁCZESNE ŚLADY:
Waldemar Szwiec poległ 14 października 1943 r. wraz z czterema podkomendnymi w niemieckiej obławie pod Wielką Wsią koło Końskich. W miejscu jego śmierci stoi pomnik z napisem: TU ZGINĘLI W WALCE Z NIEMCAMI 14.X.1943/ ŻOŁNIERZE PARTYZ. ZGRUPOWAŃ ŚWIĘTOKRZYSKICH AK „PONURY”/ Z II ZGRUPOWANIA „ROBOTA”/ < PPOR. CICHOCIEMNY „ROBOT” – WALDEMAR SZWIEC>/ B. ŻOŁNIERZE WYDZIELONEJ ORGANIZACJI DYW. ZWZ-AK „WACHLARZ” 1941 – 43/ PCHOR. „STASZEK” STANISŁAW WOLF, ST. STRZ. „GRAŻYNA” GRAŻYNA ŚNIADECKA/ ST. STRZ. „AZOR” PIOTR DOWNAR, ST. STRZ. „JASIEK” JAN [powinno być Janusz – W.K.] RYCHTER / PRZECHODNIU POWIEDZ POLSCE/ ŻE PADLIŚMY W JEJ OBRONIE.

_______________________________________
Tekst na podstawie: Wojciech Königsberg, AK 75. Brawurowe akcje Armii Krajowej, Kraków 2021.

Źródła ilustracji:
1, 2, 3 - Zbiory Szczepana Mroza
4 - Fot. Wojciech Königsberg



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sportowe rekordy cichociemnego mjr. Eugeniusza Kaszyńskiego "Nurta"

Gdzie został pochowany Franz Kutschera?

80. rocznica śmierci cichociemnego płk. Jana Piwnika "Ponurego"