82. rocznica rozbicia więzienia w Pińsku
1. Pogrzeb komendanta więzienia w Pińsku Ludwiga Hellingera |
W poniedziałek, 18 stycznia 1943 r. oddział pod dowództwem cichociemnego por. Jana Piwnika „Ponurego” vel „Donata” uwolnił trzech żołnierzy „Wachlarza” z więzienia Gestapo w Pińsku, w tym cichociemnego kpt. Alfreda Paczkowskiego „Wanię”. Akcja miała swoją genezę kilka tygodni wcześniej.
Nocą z 18 na 19 listopada 1942 r. były dowódca III Odcinka „Wachlarza” kpt. Alfred Paczkowski „Wania” vel „Walenty” wraz z cichociemnym por. Mieczysławem Eckhardtem „Bocianem” oraz Piotrem Downarem „Azorem” mieli wykonać akcję dywersyjną w okolicach Dawidgródka. Mimo że do zimy został ponad miesiąc, na Polesiu panował duży mróz, tak że idąc w teren, mogli suchą nogą pokonywać przeszkody wodne. Jednak do czasu. Jak czytamy w relacji Paczkowskiego: W nocy, kiedy przechodziliśmy przez jeden z małych strumyczków, załamał się pode mną lód. Usłyszałem, jak trzasnęły mi kości w lewym podudziu, potem poczułem ból. Nie miałem wątpliwości – złamałem nogę. Znaleźliśmy szałas, gdzie koledzy nastawili mi nogę, usztywnili gałęziami. Słowem otrzymałem pierwszą pomoc. Po naradzie zdecydowałem zostać w szałasie. Dwaj moi towarzysze zabrali mi broń i wrócili do Dawidgródka, żeby wziąć konie od Czarneckiego [ppor. Marian Czarnecki „Ryś”] i przewieźć mnie do szpitala lub na dobrą kwaterę.
2. Cichociemny por. Jan Piwnik "Ponury" vel "Donat" |
„Wania” czekał bezskutecznie na pomoc. 20 listopada w południe do szałasu przyjechało dwóch chłopów po siano. Poprosił ich, żeby zawieźli go do Dawidgródka. Już mieli go zabrać ze sobą, gdy zjawił się patrol policji poszukujący ukrywających się po lasach Żydów. Policjanci nie chcieli nawet spojrzeć na dokumenty Paczkowskiego i zabrali go na posterunek żandarmerii w Dawidgródku. Tam cichociemny zrozumiał, dlaczego jego towarzysze nie wrócili. Cała trójka również została aresztowana. Co gorsza, w plecaku „Bociana” znaleziono broń, którą niósł na feralną akcję. W archiwum „Wachlarza” zachowała się lakoniczna wzmianka na temat wpadki: Wszyscy podają, że Walentego Brześć zasypał. Grocholski, który był jej twórcą, miał zapewne na myśli, że aresztowanie Paczkowskiego spowodował któryś z jego ludzi z Brześcia nad Bugiem. Niebawem poznamy ich kilku, w tym oficera, który na dłużej zagości na kartach niniejszej pracy. Wydaje się jednak, że w tym wypadku aresztowania były wynikiem splotu niesprzyjających okoliczności.
Z posterunku żandarmerii w Dawidgródku po kilku dniach żołnierze zostali przewiezieni do aresztu w Stolinie, gdzie „Bocian” popełnił samobójstwo. Według innego przekazu został zakatowany przez Niemców, bo wszczął bójkę podczas przesłuchania. W jego bagażu gestapowcy znaleźli notatnik, który po przetłumaczeniu stał się dla nich cennym źródłem informacji na temat podziemia. Natomiast według Bolesława Kontryma, który po Paczkowskim objął III Odcinek, Eckhardt po aresztowaniu zasypał lokal konspiracyjny „Rysia”, gdzie Niemcy znaleźli 80 kilogramów materiałów wybuchowych oraz radiostację.
3. Cichociemny por. Jan Rogowski "Czarka" |
Na początku grudnia żołnierze trafili do więzienia w Pińsku, gdzie sprawę przejęło Gestapo z Brześcia. Nie udało się ustalić, kiedy informacja o aresztowaniach dotarła do Warszawy. Wiadomo natomiast, że wskutek interwencji ich rodzin, a przede wszystkim żony Eckhardta, która za pośrednictwem adiutanta dowódcy AK dotarła do Roweckiego, około połowy miesiąca zostały podjęte pierwsze działania w celu ich uwolnienia. Trzeba przyznać, że kobieta miała dużą siłę przebicia, zważywszy na fakt, że wcześniej aresztowani żołnierze „Akcji W”, w tym „Ponury” oraz cichociemny por, Jan Rogowski „Czarka”, zostali, oględnie mówiąc, spisani na straty.
Dowódca AK depeszował do sztabu Naczelnego Wodza o wydaniu polecenia komendantowi „Wachlarza” przygotowania akcji uwolnienia „wachlarzowców”. W połowie grudnia udało się zlokalizować, gdzie zostali osadzeni, i zdołano nawiązać z nimi kontakt. W sylwestra rozkaz ich uwolnienia otrzymał przebywający w Warszawie Piwnik. W raporcie dotyczącym akcji zanotował: „31.XII.1942 r. Donat na odprawie u przełożonego otrzymał rozkaz zwolnienia naszych ludzi: »Wanię«, »Rysia« i »Azorka« i, o ile się da, Snopkównę z więzienia w Pińsku. W celu zwolnienia wykorzystać wszystkie środki jak przekupienie, podstęp, a jeśli Donat uzna, że nie doprowadzą do wykonania zadania, ma uderzyć zbrojnie na więzienie i wykonać zadanie”. Wymieniona w dokumentnie dwudziestoletnia Maria Snopkówna „Mery” („Mary”) była łączniczką III Odcinka. W więzieniu znalazła się w odwecie za ucieczkę z aresztu żandarmerii w Pińsku osiemnastoletniej siostry Jadwigi „Dziuni”, także pracującej dla „Wani”.
4. Cichociemny kpt. Alfred Paczkowski "Wania" |
Jeszcze tego samego dnia Piwnik wysłał do Pińska st. strz. z cen. Antoniego Kończala „Antoniego Małego”, który miał nawiązać kontakt z dwoma konspiratorami w Pińsku. Z kasjerem administracji więziennej Michałem Paszkiewiczem „Jeliną”, który przez jednego ze strażników utrzymywał kontakt z osadzonymi, oraz mężczyzną o pseudonimie „Drucik”. W monografii „Wachlarza” Chlebowski wskazywał, że nie udało się bezspornie ustalić, kto krył się pod tym pseudonimem. Za Czesławem Hołubem, żołnierzem III Odcinka oraz historykiem konspiracji poleskiej, skłaniał się jednak do twierdzenia, że był nim pracownik łączności Bolesław Posłuszny. Natomiast w wydanej w 2008 r. książce poświęconej „Akcji W” określił „Drucika” jako niezidentyfikowaną osobę.
„Drucik” to w rzeczywistości ppor./por. Witold Kalinowski, urodzony 6 kwietnia 1911 r. w Suwałkach. W 1935 r. awansowany do stopnia podporucznika rezerwy piechoty. Podczas wojny obronnej 1939 r. dowodził plutonem łączności w 84 Pułku Strzelców Poleskich. W tej samej kompanii w stopniu szeregowego walczył jego brat Józef. Za wykazane męstwo na polu walki Witold został odznaczony Orderem Wojennym Virtuti Militari V klasy. W okresie okupacji pracował na stacji telefonów poczty w Pińsku. Jednocześnie dowodził Obwodem AK Pińsk. „Ponury” podczas pobytu w mieście nocował w jego mieszkaniu przy ul. Pańskiej.
5. Por. Witold Kalinowski "Drucik"
W Nowy Rok „Donat” spotkał się z dwoma cichociemnymi przydzielonymi na czas akcji pod jego komendę, por. Wacławem Kopistą „Krą” oraz ppor. Michałem Fijałką „Kawą”. Spotkania grupy organizującej uwolnienie osadzonych odbywały się w mieszkaniu ginekologa, dr. Jerzego Monsiorowskiego przy ul. Rakowieckiej 41 w Warszawie, gdzie swój lokal konspiracyjny miał kpt. Bolesław Kontrym „Żmudzin”, który wspominał: „Grocholski delegował mnie i zespół pięciu skoczków pod dowództwem »Ponurego« w celu zorganizowania napadu na więzienie w Pińsku i odbicia »Wańki«, Czarneckiego i trzeciego aresztowanego”. Obserwatorem tych spotkań był por. Leonard Zub-Zdanowicz „Ząb”, kurujący się w Warszawie po złamaniu nogi podczas skoku. Został zrzucony w ramach operacji lotniczej „Smallpox” (Ospa) w nocy z 1 na 2 września 1942 r., a wraz z nim: „Bocian”, „Kawa”, „Kra”, „Żmudzin” oraz por. Hieronim Łagoda „Lak”, skierowany po aklimatyzacji do Okręgu AK Białystok.
Następnego dnia „Donat” wraz z „Czarką”, który miał być jego zastępcą podczas akcji, oraz żołnierzem z dywersji warszawskiej, Zygmuntem Sulimą „SS” („ESESMANEM”), specjalizującym się w wykonywaniu akcji w mundurze niemieckim, wyjechali do Pińska. Wiózł ich osobowym oplem kierowca „Wachlarza”, ppor. Władysław Hackiewicz „MSZ”, który przejechał granicę samochodem. Piwnik, Rogowski i Sulima pokonali ją na „zielono”, a raczej „biało”, ponieważ przeszli po zamarzniętym Bugu. Ciężarowym fordem jechał natomiast Edward Pobudkiewicz „Edek Monter”. W zamontowanych w samochodzie skrytkach wiózł broń oraz wyposażenie, które miało być wykorzystane podczas akcji. Składało się na nie: trzy pistolety maszynowe typu Sten lub Thompson, siedem rewolwerów Colt 32, dwa rewolwery Colt 45, dwa rewolwery Nagant wz. 1895, 13 granatów uderzeniowych, dwa kilogramy wybuchowego „plastiku”, 30 spłonek, krążek lontu prochowego. Ponadto w skład dodatkowego wyposażenia wchodziły: mundur podoficera Gestapo, 10 metrów liny do forsowania płotów, tyczka do przerywania drutów telefonicznych, kolce do unieruchamiania samochodów w razie pościgu oraz opatrunki. Całość została złożona w piwnicy zakładu fotograficznego „Foto-Słońce” Antoniego Orłowskiego przy ul. 3 Maja w Brześciu nad Bugiem.
6. Plan akcji w Pińsku |
„Donat” został również wyposażony w znaczną sumę ostmarek. Większość planowano przeznaczyć na ewentualne wykupienie aresztowanych gdyby znalazła się taka możliwość. Jak relacjonował jeden z członków brzeskiej siatki, który wziął następnie udział w akcji, Henryk Fedorowicz „Pakunek”: Ja zawiozłem pieniądze do Pińska. 60 tys. marek. 40 tys., żeby przekupić [strażników], a reszta na całą akcję. Cała walizka pieniędzy. Przywieźli z Warszawy do Brześcia, a ja z Brześcia zawiozłem do Pińska, do »Ponurego«. On w tym czasie był w Pińsku.
W Brześciu został Rogowski, któremu Piwnik polecił skompletowanie grupy uderzeniowej spośród brzeskich członków „Wachlarza”. Z kolei „Donat” wraz z „MSZ-em” pojechali dalej do Pińska. Po dotarciu na miejsce skontaktowali się z Paszkiewiczem, Kalinowskim oraz Antonim Imachem „Ogrodnikiem”. Żołnierze ostrzegli Piwnika, że Niemcy w każdej chwili mogą wywieźć więźniów z miasta. Dlatego, aby mieć wszystko pod kontrolą, „Drucik” założył podsłuch telefoniczny na linii z więzienia do miasta. Takie samo podłączenie wykonał w Brześciu ojciec „Pakunka”, również pracownik poczty. W taki dość prosty sposób „Czarka” mógł się porozumiewać telefonicznie z „Donatem” w umówionych godzinach dwa razy dziennie za pomocą specjalnego kodu.
Piwnik, rozpoznawszy sytuację w Pińsku, 4 stycznia przybył do Brześcia sprawdzić, jak sobie radzi Rogowski. Wieczorem wyjechał do Warszawy, gdzie dotarł następnego dnia. W stolicy spotkał się z „Kawą” i „Krą”. Kopisto zanotował: Nazajutrz, to jest 6 stycznia rano, »Monter« sprzed domu mojej kuzynki – Zofii Wisznowskiej, przy ulicy Słupeckiej, zabrał mnie, »Donata«, »Kawę« i łączniczkę »Różaną« [NN]. Stamtąd wyjechaliśmy na Pragę. Po drodze załadowaliśmy jeszcze wyposażenie potrzebne do akcji wraz z kolcami przeciwsamochodowymi. Po czym bez przeszkód pojechaliśmy do Terespola, skąd we czwórkę, pod opieką przewodnika »Staśka«, przeszliśmy przez granicę po zamarzniętym Bugu. Po drugiej stronie w umówionym miejscu oczekiwał już na nas »Monter«, który legitymując się fałszywą przepustką, przejechał swoim fordem przez punkt graniczny.
Rogowski dość szybko zdołał zorganizować grupę uderzeniową. Wśród żołnierzy, których oddał pod jego rozkazy szef brzeskiej siatki „Akcji W”, ppor. Aleksander Kiwalle „Pleban”, znaleźli się: ppor. Jerzy Wojnowski „Motor”, ppor. Zbigniew Słonczyński „Jastrząb”, sierż. pchor. Wiktor Hołub „Kmicic”, chor. Jan Turoń „Dzik”, plut. Wacław Wilczewski vel Władysław Ilczuk „Wrona” vel „Kruk”, strz. Henryk Fedorowicz „Pakunek”, strz. Czesław Hołub „Ryks”, strz. Wacław Skwierczyński „Dym” oraz strz. Władysław Westwalewicz „Płomień”. W folwarku Eleonory Paszkiewiczowej „Białej Pani” położonym nad Bugiem zorganizowano melinę dla żołnierzy z kilkoma łóżkami. Sprowadzono tam również lekarza dr Mariana Pelca „Grubego” oraz sanitariuszkę Zofię Tuszowską „Szarotkę” vel „Jarżę”, którzy na wszelki wypadek byli wyposażeni w zestaw narzędzi chirurgicznych.
Przez kolejne dni cichociemni opracowywali różne warianty akcji. 13 stycznia „Donat” oraz „Kawa” pojechali z „MSZ-em” do Pińska. Fijałka został na miejscu, aby wysondować, czy byłaby możliwość wykupienia więźniów. Wkrótce okazało się, że nie ma szans na uwolnienie żołnierzy drogą przekupstwa. Dlatego Piwnik zdecydował o przeprowadzeniu w poniedziałek 18 stycznia akcji w cichociemnym stylu. W raporcie zanotował: Napad upozorować jako napad partyzancki, aby nie ściągnąć represji na miejscową ludność polską. Napad wykonać przez działanie połączone /podstęp z przemocą/, cicho, bez użycia broni. Użycie broni może nastąpić tylko w obronie koniecznej któregoś z dywersantów, w wypadku i celu pokonania oporu czynnego lub biernego niemców [sic!] lub strażników. W czasie akcji nie wolno używać języka polskiego – używać rosyjski i niemiecki. Podczas wyboru ludzi do akcji w Brześciu jednym z warunków było biegłe posługiwanie się językiem rosyjskim.
8. Budynek dawnego więzienia w Pińsku w 2006 r. |
Dowódca akcji oraz jego ludzie dokładnie rozpoznali teren działania oraz przeanalizowali siły nieprzyjaciela w Pińsku. Więzienie, w którym osadzonych było 54 więźniów, mieściło się w zachodniej części miasta. Otaczał je szczelny pięciometrowy drewniany płot, zakończony poczwórnym drutem kolczastym. Zabezpieczenie więzienia stanowiły trzy bramy, w tym dwie mocne, drewniane, zamykane na haki i zamki oraz trzecia, metalowa, zamykana na zasuwę i zamek. Na korytarz więzienny prowadziło dwoje drzwi, które zawsze były zamknięte. Załoga miała dwa aparaty telefoniczne. W budynku kancelaryjnym mieszkał niemiecki naczelnik oraz jego zastępca. W kancelarii pracowały jeszcze trzy osoby. Urzędowanie trwało do 16.00. Strażników było 18 (11 Polaków, siedmiu Rosjan lub Ukraińców) oraz dwóch przodowników dyżurnych. Pracowali na dwie zmiany. Zmiana dzienna trwała od 7.00 do 18.00. Służbę pełniło wtedy siedmiu-ośmiu strażników. Byli uzbrojeni w karabiny rosyjskie, tyle że każdy miał zaledwie po cztery naboje. W magazynie jednak znajdowało się 15 karabinów oraz znaczna ilość amunicji. Najsłabszą czujność strażnicy wykazywali między 17.00-17.30, kiedy szykowali się na koniec zmiany, a nowa obsada jeszcze nie dotarła do więzienia. Na terenie miasta stacjonowało około 1,5 tys. żołnierzy i policjantów niemieckich oraz formacji kolaboracyjnych, w tym: 12 funkcjonariuszy Schutzpolizei ze zmotoryzowanego oddziału do zwalczania partyzantów, 100 żandarmów, 300 milicjantów miejskich i rejonowych, batalion Wehrmachtu, batalion Kozaków oraz dywizjon marynarki rzecznej.
Dzień przed planowaną akcją grupa uderzeniowa została przewieziona ciężarowym fordem „Edka Montera” oraz osobowym oplem „MSZ-a” z Brześcia nad Bugiem na melinę konspiracyjną u NN „Dęba” przy ul. Wałowej 3 w Pińsku. Na miejscu „Donat” wyjawił części niewtajemniczonych żołnierzy, co jest celem ich misji. Następnie podzielił zespół na pięć grup. Pod jego komendą znaleźli się „Motor”, „SS” oraz „MSZ”. „Czarce” przydzielił „Krę”, „Jastrzębia” oraz „Dzika”. „Kawa” miał dowodzić „Kmicicem”, „Ryksem” oraz „Dymem”. „Wrona” i „Płomień” zostali wyznaczeni do pełnienia warty przy bramie wjazdowej do więzienia. Natomiast „Pakunek” miał towarzyszyć „Edkowi Monterowi” w ciężarowym fordzie. Następnie rozdał żołnierzom uzbrojenie, wyposażenie, pieniądze oraz żelazną rację żywnościową. Odebrał od nich natomiast wszystkie dokumenty. Podczas odprawy każdej z grup zapoznał żołnierzy z ich zadaniem oraz planem miasta i odskoku. Dla zmylenia psów tropiących przygotowany został wywar z tytoniu. Na zakończenia nastąpiła synchronizacja zegarków.
9, 10. Cichociemni por. Wacław Kopisto "Kra" oraz ppor. Michał Fijałka "Kawa" |
Rankiem 18 stycznia część żołnierzy otrzymała zakaz opuszczania meliny, natomiast Piwnik z Wojnowskim, Hackiewiczem i Sulimą pojechali, aby obejrzeć teren działania. Pieszo na rozpoznanie drogi dojścia do więzienia oraz najlepszego miejsca do forsowania płotu poszli natomiast Fijałka oraz Kopisto. Rozpoczęcie akcji „Donat” wyznaczył na 17.00. W tym samym czasie „Drucik” wraz z kilkoma ludźmi miał za zadanie zerwać łączność telefoniczną z Pińska we wszystkich kierunkach. Brat Kalinowskiego tak to zapamiętał: Witold szedł po torach kolejowych celem zerwania łączności z Brześciem. Drugi człowiek szedł po ul. Brzeskiej, przecinając łączność. Po torach kolejowych wszystkie druty połączone były cienkim drutem na jednym słupie. Po szosie były rozłączone zaciski na jednym słupie (kontrolny słup). Łączność przerwano, w tym momencie rozpoczęła się akcja na więzienie.
Zgodnie z planem o 17.00, wśród gęsto padającego śniegu ograniczającego znacznie widoczność, opel na policyjnych numerach kierowany przez Hackiewicza podjechał pod drewnianą bramę więzienia. Sulima w mundurze esesmańskim wyszedł jedną nogą z samochodu i mówiąc, że przyjechało SD, stanowczo zażądał natychmiastowego otwarcia bramy. Podziałało. Wrota rozwarły się. „MSZ” gwałtownie wjechał do środka. Kiedy byli już wewnątrz, „Motor” zaszedł strażnika od tyłu i przykładając mu pistolet do pleców, po rosyjsku kazał prowadzić się do drugiej bramy. Ten jednak stawił bierny opór i Wojnowski zmuszony był go zastrzelić, a ciało usunąć w śnieg. Użycie noża odpadało, ponieważ ubrany był w gruby kożuch wartowniczy. Ze względu na fakt, że nie można było wykorzystać strażnika do otwarcia drugiej bramy, Piwnik znów zdał się na zdolności aktorskie „SS”. Po otwarciu drugiej bramy strażnicy na wartowni zostali sterroryzowani i ułożeni twarzą do ziemi z wyciągniętymi rękoma, aby nie mogli obserwować napastników.
Ludzie „Czarki”, po sforsowaniu płotu od ul. Cegielnianej i spenetrowaniu części biurowej kancelarii, dołączyli do „Donata” przy drugiej bramie. Grupa „Kawy” po pokonaniu ogrodzenia z tej samej ulicy miała natomiast za zadanie przeszukanie części mieszkalnej kancelarii. W środku natknęli się na komendanta więzienia Ludwiga Hellingera oraz jego zastępcę Waltera Zöllnera. Niemcy próbowali się bronić i zranili przy tym „Ryksa” w rękę. Atakujący szybko wyjaśnili jednak sytuację. „Kawa” położył trupem Zöllnera, a „Kmicic” zajął się Hellingerem. Hołub zanotował: W tym samym czasie w sąsiednim pokoju »Kmicic« musiał zastrzelić komendanta, który też usiłował się bronić. Tego w planie nie było. Miało być cicho i z kurtuazją, a jeżeli już, to raczej nożem, no a jeśli ktoś nie zna się na grzeczności... Jeszcze tylko broń, klucze, dokumenty i gazem na zwyżkę w tym czasie pustą. Stojącą na prawo od drugiej, wewnętrznej bramy.
11. Budynek dawnej kancelarii więziennej w 2006 r. |
Grupa Fijałki miała jeszcze jedno istotne zadanie. Żołnierze weszli na wieżę strażniczą od ul. Pawłowskiej. „Kawa” przywiązał linę z węzłami i opuścił się po płocie na wewnętrzny dziedziniec, całkowicie zaskakując strażników przy trzeciej bramie. Wartownia została zdobyta, a reszta załogi rozbrojona. Po otwarciu drogi do cel Piwnik wraz z czterema żołnierzami, prowadząc ze sobą przodownika dozorcę, poszedł szukać „wachlarzowców”. Paczkowski słysząc zamieszanie na zewnątrz, obawiał się najgorszego. Po latach wspominał: Parę minut po 17 (zegarka naturalnie nie miałem) usłyszałem jakiś hałas na korytarzu, chwyciłem w rękę kij. Miałem już zdjęty opatrunek. Myślałem, że Niemcy chcą mnie zastrzelić, więc jeszcze wykonam ostatnią szarżę… Z rozmachem otworzyły się drzwi celi i zobaczyłem »Czarkę« (Rogowski) i »Motora« (Wojnowski). Obaj trzymali w ręku pistolety maszynowe. Rogowski w rosyjskiej czapce na głowie krzyczał nienaturalnie głośno: Wo imieni Stalina wy swobodny, wychoditie.
Z 54 więźniów przebywających za kratami na wolności znalazło się ponad 40, w tym „Wania”, „Ryś” i „Azor”. Nie udało się uwolnić Snopkówny. Klucznica oddziału kobiecego wyszła bowiem na miasto, zabierając ze sobą klucze. Nie było natomiast czasu na siłowe otwieranie cel, ani materiałów wybuchowych na ich szybkie sforsowanie. Piwnik nakazał jednemu z żołnierzy poinformować więźniów, że po pięciu minutach od ich wyjazdu mogą uciekać. Przemawiał „SS” lub „Wrona”. Możliwe, że się przejęzyczył i więźniowie byli przekonani, że mają odczekać 20 minut. Jak się później okazało, większość z nich została zatrzymana przez Niemców, którzy mniej więcej po 10 minutach od zakończenia akcji zjawili się w więzieniu. Trzykrotny gwizd Piwnika na kluczu był sygnałem do zakończenia akcji i wycofania się. Przedtem jeszcze wszyscy strażnicy zostali zamknięci do jednej z cel „Donat” na pamiątkę udanej akcji zabrał wszystkie klucze z więzienia. Nosił je przy sobie niczym talizman, aż do swej śmierci.
Uwolnieni żołnierze wsiedli do opla Hackiewicza i czym prędzej opuścili teren więzienia. Grupa uderzeniowa w asyście rzeszy gapiów, w tym zdezorientowanych żołnierzy Wehrmachtu, wskoczyła do ciężarówki Pobudkiewicza stojącej pod bramą i ruszyła w ślad za nimi. 14 kilometrów za Pińskiem zauważyli auto „MSZ-a” stojące na poboczu z przebitymi oponami. Okazało się, że jakaś grupa dywersyjna rozsypała na drodze kolce do unieruchamiania samochodów. Odbici żołnierze zostali przeniesieni do forda, a opel ustawiony w poprzek drogi i spalony.
12. Klucze z więzienia w Pińsku |
Za Janowem Poleskim w ciężarowym chevrolecie czekał Antoni Langner „Douglas” vel „Pan L.” W aucie miał specjalnie przygotowaną skrytką do ukrycia „Wani”, „Rysia” oraz „Azora”. Samochody się rozdzieliły. Langner bocznymi drogami dojechał na wcześniej przygotowaną melinę, gdzie przeczekał z odbitymi żołnierzami dwa dni. 20 stycznia dotarł do Warszawy. „Donat” z grupą uderzeniową zatrzymali się natomiast w melinie granicznej pod Brześciem. Na miejscu Piwnik podsumował przebieg akcji. Oddajmy mu głos: Tutaj zrobiłem dokładny apel, rozdałem wszystkim dowody osobiste uprzednio zabrane, a MSZ i Edkowi Monterowi kazałem jechać niezwłocznie przez granicę do Warszawy. Dnia 19-go rano wszyscy rozeszli się na przygotowane kwatery w Brześciu. W nocy ze środy na czwartek 20/21.I.43. zarządziłem przejście 8 osób granicy na zielono, stąd w nocy z 21/22 samochodem przyjechałem do Warszawy bez przeszkód. Rozbrojenie oddziału nastąpiło w Warszawie.
Akcja, nie licząc pozostawionej za kratami Snopkówny, zakończyła się sukcesem. Ponadto został zlikwidowany komendant więzienia i jego zastępca. Śmierć poniósł także polski strażnik o nazwisku Pachucki, którego zastrzelił „Motor”, oraz dwóch ukraińskich strażników. Brak informacji, w którym momencie akcji zginęli. Udało się natomiast ustalić nieco danych dotyczących zabitych Niemców. Komendant więzienia, Justizoberwachtmeister (starszy wachmistrz służby więziennej) Ludwig Hellinger urodził się 14 lipca 1896 r. w Heckfeld w Badenii-Wirtembergii. Wcześniej pracował na podobnym stanowisku w Mannheim, gdzie także mieszkał wraz z żoną Anną z domu Stolz przy Seckenheimerstrasse 11. Jak wynika z zapisów lekarza wojskowego, dr. Georgiego, który o 17.50 stwierdził jego zgon, otrzymał postrzały w brzuch i plecy, co spowodowało uszkodzenie narządów jamy brzusznej oraz krwawienie wewnętrzne, a w konsekwencji śmierć. Zastępca komendanta, Hilfswachtmeister (wachmistrz pomocniczy służby więziennej) Walter Zöllner urodził się 11 listopada 1895 r. w Wurzen w Kraju Saary. Wcześniej pracował jako Hilfsaufseher (pomocnik strażnika) w więzieniu w Diez w Nadrenii-Palatynacie. Był żonaty z Emilią z domu Müller, urodzoną w Birlenbach w Nadrenii-Palatynacie. W jego karcie zgonu lekarz zanotował, że śmierć spowodował postrzał w głowę oraz oko.
Z likwidacją Hellingera wiąże się tragedia lekarza więziennego dr. Stanisława Demeckiego, który był żołnierzem Obwodu AK Pińsk uczestniczącym w przekazaniu na zewnątrz szkicu więzienia. Po akcji, mimo że znajdował się na terenie więzienia, nie udzielił pomocy komendantowi, który żył jeszcze przez jakiś czas po postrzale. Niestety widział to jeden z polskich więźniów kryminalnych o nazwisku Lepecki, osadzony za przestępstwa bankowe w Janowie Poleskim. Po akcji dobrowolnie wrócił do więzienia. Podczas przesłuchania przez Gestapo, nie tylko zasypał Demeckiego, ale też zeznał dodatkowo, że według niego akcję musieli wykonać Polacy, ponieważ porozumiewali się między sobą nieczystym rosyjskim.
Stanisław Demecki był jednym z trzydziestu mężczyzn rozstrzelanych 22 stycznia 1943 r. w Janowie Poleskim w ramach niemieckiego odwetu. Wśród zamordowanych znalazło się m.in. 15 członków tzw. Komitetu Polskiego. Nie był to jednak twór podobny do różnego rodzaju ukraińskich czy białoruskich komitetów kolaboracyjnych. Była to lista polskich zakładników sporządzona rok wcześniej, którzy mieli odpowiadać za każde wystąpienie mieszkańców miasta przeciwko władzy niemieckiej.
Piwnik po odniesionym w Pińsku sukcesie automatycznie wyrósł na bohatera podziemia oraz wzór do naśladowania dla innych konspiratorów. Dowództwo Armii Krajowej niezwykle wysoko oceniło sposób zaplanowania oraz wykonania akcji, za co hojnie nagrodziło „Ponurego” oraz pozostałych wykonawców. 3 lutego 1943 r. gen. Rowecki wydał rozkaz, w którym czytamy: Za śmiałą, precyzyjną, udaną i przykładną akcję uwolnienia żołnierzy Sił Zbrojnych w Kraju z rąk niemieckich, wyróżniam uczestników akcji: Na podstawie upoważnienia Naczelnego Wodza Rzplitej Polskiej mianuję, Podporucznikami czasu wojny: Małego Antoniego, Pietrasza. Na podstawie upoważnienia Naczelnego Wodza Rzplitej Polskiej, nadaję Krzyż Virtuti Militari, V-ej klasy: Donatowi-Ponuremu, Czarce. Krzyż Walecznych, po raz drugi: Kawie. Krzyż Walecznych, po raz pierwszy: MSZ, Krze, Wronie, Monterowi Edkowi, Jurkowi Motorowi, Ryksowi, Kmicicowi, Drucikowi, Jelinie, Właścicielce majątku na granicy, Rysiowi, L., Jankowi, Kapelanowi, SS.
14. Zapis z rejestru zgonów dotyczący śmierci Waltera Zöllnera |
Pozostali uczestnicy akcji oraz osoby współpracujące z grupą uderzeniową otrzymały pochwały i podziękowania od „Grota”. Wręczenie Piwnikowi i Rogowskiemu zaświadczeń potwierdzających nadanie im Orderów Wojennych Virtuti Militari odbyło się 13 lutego w lokalu konspiracyjnym „Pralnia”, mieszczącym się w mieszkaniu teściowej „MSZ-a”, Haliny Chądzyńskiej przy ul. Rakowieckiej 59a/6 na warszawskim Mokotowie. Generał podczas spotkania, w obecności Grocholskiego, wręczył im wyciągi z rozkazu odznaczeniowego na małych karteczkach przyniesionych na miejsce w cygarniczce.
Natomiast odznaczenia pozostałym żołnierzom przekazał kilka dni później w parku koło warszawskiej Królikarni komendant „Wachlarza”. Formą uznania dla Piwnika była również opinia cichociemnego ppłk. Henryka Krajewskiego „Bąka” vel „Trzaski”, dowódcy Oddziału IV wyszkoleniowego w sztabie Kierownictwa Dywersji (Kedywu) KG AK. 19 lutego 1943 r. na pierwszej stronie sprawozdania poakcyjnego czerwonym kolorem zanotował: Przekazuję do wykorzystania jako wzór dobrze przygotowanej i przeprowadzonej akcji. Według niektórych przekazów dokument był także używany podczas szkolenia dywersantów na Wyspach Brytyjskich. Akcja w Pińsku dość szybko stała się słynna niemal w całej okupowanej Polsce. W trzech numerach „Biuletynu Informacyjnego” ukazały się teksty poświęcone rozbiciu więzienia. Już 28 stycznia organ prasowy AK donosił: 18 stycznia br. z więzienia w Pińsku grupa bojowa uwolniła ponad stu więźniów politycznych. Jest to już trzeci podobny wypadek w ciągu ostatnich miesięcy, po uwolnieniu więźniów w Końskich i po ucieczce z więzienia w Kielcach. Fakty te należy zapisać na karb stale wzrastającej aktywności i postawy bojowej społeczeństwa, przejawiającej się w coraz większym lekceważeniu okupanta.
15. Wyciąg z rozkazu odznaczeniowego za akcję w Pińsku dotyczący Piwnika |
W numerze z 18 lutego opublikowany został natomiast meldunek „Grota” dotyczący akcji, skierowany do Naczelnego Wodza:
W okresie nasilenia bezpośrednich akcji Sił Zbrojnych w Kraju przeciwko okupantowi wykonano również kilka śmiałych, udanych napadów, celem odbicia naszych żołnierzy z rąk niemieckich. Miały one miejsce w szeregu punktów Kraju i sprowadzały się przeważnie do napadów na więzienia lub konwoje niemieckie prowadzące aresztowanych. Na specjalne wyróżnienie zasługuje ostatnia podobna akcja zbrojna. Z wnętrza Kraju wyruszył na dalekie Kresy oddział złożony z żołnierzy i ochotników, pokonał olbrzymie trudności techniczne, w brawurowym wypadzie opanował więzienie, kładąc trupem kilku Niemców i odbił kilku więzionych tam naszych żołnierzy oraz wypuścił na wolność kilkudziesięciu więźniów politycznych, sam nie ponosząc strat ani w ludziach, ani w uzbrojeniu. Akcja udała się dzięki odpowiedniemu precyzyjnemu przygotowaniu oraz odwadze wszystkich uczestników, przy całkowitym zachowaniu zimnej krwi i przytomności umysłu podczas i po napadzie. Powyższa akcja stanowi piękny przykład czynu zbrojnego Sił Zbrojnych w Kraju, w ramach toczonej obecnie przez nas walki konspiracyjnej. Obok licznych innych udanych działań bojowych świadczy o mocy ducha, odwadze oraz sprawności dowódczej i bojowej naszych szeregów. Uczestników tej akcji zbrojnej wyróżniłem – mianując dwóch podporucznikami czasu wojny, nadając dwóm Krzyż V. M. 5-ej klasy; szeregowcom najdzielniejszym Krzyż Walecznych. Reszcie udzieliłem pochwały.
Najbardziej rozbudowany opis ukazał się 27 maja, przy czym była to relacja najbardziej zakonspirowana. Jej zakończenie brzmiało: Tak odbito więźniów katowni X. pewnego dnia styczniowego 1943 roku o godzinie 17.00-17.25. A pościg ruszył... nazajutrz, o godzinie 10 rano.
Wielkiego niezadowolenia z publikacji nie krył „Żmudzin”. Tak samo wściekły był „Ponury”. Nie po to podczas napadu kazał żołnierzom udawać oddział sowiecki, aby następnie w prasie podawać sprostowanie na ten temat. Mimo że relacje w biuletynie nie przyczyniły się do odwetu w Janowie Poleskim, który miał miejsce wcześniej, utwierdziły Gestapo, że jest na właściwym tropie. Teksty miały jednak także swój pozytywny wydźwięk. Z jednej strony podnosiły na duchu społeczeństwo, które wiele wycierpiało z rąk okupanta, z drugiej ugruntowały pozycję „Ponurego” w światku konspiracyjnym. W lutym Piwnik uczestniczył w gawędzie Szarych Szeregów, podczas której opowiedział harcerzom o przebiegu akcji. W tym samym miesiącu otrzymał zaproszenie do lokalu przy ul. Pięknej, przylegającym do gmachu Urzędu Telefonów Miejskich. Podczas spotkania zainaugurował cykl relacji uczestników głośnych akcji bojowych, organizowany przez Podwydział Propagandy Mobilizacyjnej „Rój” Biura Informacji i Propagandy KG AK.
16-19. Zdjęcia z pogrzebu komendanta więzienia w Pińsku Ludwiga Hellingera |
_______________________________________
Na podstawie: Wojciech Königsberg, Pułkownik »Ponury«. Biografia cichociemnego Jana Piwnika, Kraków 2024.
Źródła ilustracji:
1, 16-19 - Василий Мацкевич, Медиа-Полесье, Найдены фото похорон начальника пинской тюрьмы, убитого партизанами АК, https://media-polesye.com, dostęp: 17.01.2025.
2, 6, 12, 15 - Zbiory Kwatery Pułkownika "Ponurego" w Janowicach.
5 - Kadry z Kresów: Rycerze Polesia, YouTube, www.youtube.com, dostęp: 17.01.2025.
3 - Archiwum Bożeny Waligórskiej-Zaborowskiej.
4, 7, 9, 10 - Domena publiczna.
8, 11 - Fot. Jarosław Babicki.
13, 14 - Landesarchiv Berlin, za: Wojciech Königsberg, Pułkownik »Ponury«. Biografia cichociemnego Jana Piwnika, Kraków 2024.
Komentarze
Prześlij komentarz